less is more

Dzisiaj wstałam wcześnie, od razu się ubrałam. Mam tak dużo energii, poszłabym gdzieś, ale niestety pada. Kiedy miałam taką wielką ochotę poleżeć w łóżku do dwunastej, wychodziło słońce, świeciło mi w oczy i trzeba było wstawać. A teraz, kiedy powinnam być leniem na kanapie, ja chcę robić wszystko. Głupio.

Ostatnio myślałam o blogu, co i jak zmienić, żeby było dużo lepiej. Ogólnie nie ma mojego super fotografa, przyjaciółki Zuzi. Muszę sobie radzić sama, ponieważ ona wyjechała na wakacje do Jarocina, swojego rodzinnego miasta. Ale zdałam sobie sprawę, że nie mogę przez całe wakacje nic nie robić, tylko się lenić, bo nie ma kto mi robić zdjęć.
 Może więc czas, abym sama wyruszyła na zdjęcia bardziej makro? A może powinnam dodawać więcej stylizacji, robionych samowyzwalaczem?

Dziś przyszedł czas na tą drugą opcję. Nie jest to zwykły strój, gdyż w dwóch trzecich <2/3> składa się z ubrań używanych. Tak, chodzę do lumpeksów, są tam często śliczne rzeczy. A ja, z moim wiecznym brakiem pieniędzy (mama kupuje mi tylko rzeczy, które są serio potrzebne) idealnie wpasowałam się w lumpeksowy klimat. 

Spodenki, z których jestem najbardziej dumna, zrobiłam tak na prawdę sama, to znaczy obcięłam okropne spodnie trzy czwarte, których nikt by w życiu nie kupił. Kosztowały tylko 2 złote. Do tego sweter, który był też w cenie dwóch złotych. Niby stylizacja bardzo codzienna, ale dla mnie w pewien sposób wyjątkowa. Mamy lato, a ja w swetrze? No tak, tylko u mnie od wczoraj bez przerwy pada :)





Turkey

tak, wiem, że panorama nie wyszła
Wracam już, niestety nie po dwóch, a po trzech tygodniach. Bawiłam się świetnie, ale wakacje są tak męczące, że nie będę się rozpisywać.
Więc byłam w Turcji. Niby kraj jak każdy inny, a dla mnie wyjątkowy. Mój tata zrobił nam (mnie i mojej mamie) wycieczkę po miejscach w których był piętnaście lat temu. Nie tylko Istambuł, albo tylko Morze Śródziemne. Podróżowałam po całej Turcji. I uwierzcie, jest to sto razy lepsze niż wylegiwanie się nad basenem.